“Noc Helvera” to jeden z najlepszych polskich dramatów, jakie powstały w ciągu ostatniego ćwierćwiecza. Jego autorem jest Ingmar Villqist - dramaturg, historyk sztuki, reżyser teatralny, publicysta. Skandynawski pseudonim artysty nie jest przypadkowy. Jego twórczość nawiązuje do psychologicznego realizmu rodem z Ibsena czy Bergmana, choć odnaleźć w niej można także wpływy niemieckiej literatury dwudziestego wieku i współczesnego dramatu amerykańskiego. Villqist poszukuje istoty człowieczeństwa, przede wszystkim poprzez ukazanie inności swoich bohaterów. Pisze także o lękach, nienawiści, miłości, samotności i cierpieniu. “Noc Helvera” jest tekstem niezwykle aktualnym. Opisuje mechanizmy, które budzą się w obliczu zagrożenia. Taka noc może zdarzyć się praktycznie wszędzie, bo niemal wszędzie mamy do czynienia z jakąś indoktrynacją – polityczną, religijną czy rasową. Chociaż dramat Villqista powstał dwadzieścia lat temu stanowi doskonałe odbicie lęków i zjawisk zachodzących we współczesnym świecie.
„Noc Helvera“ opowiada historię dwojga ludzi, kobiety i dorosłego mężczyzny, pragnących bliskości, zrozumienia, wzajemnej miłości, a jednocześnie zadających sobie ból. W roli kobiety wystąpi Agnieszka Rawdo, w roli mężczyzny – Edward Kiejzik.
On dopiero co wrócił do domu. Brał udział w szalejących za oknem demonstracjach i pogromach, wymierzonych przeciwko "ścierwusom". Kim są owe "ścierwusy" nie wiadomo. Nie wiadomo również jaka siła (polityczna?, militarna?) ma zamiar ich zadręczyć, a w konsekwencji eksterminować. Z rozwoju akcji wynika wszakże niezbicie, że jest to siła potężna, której można albo się poddać, albo zginąć. Helver, jednak się poddał się. Fascynuje go militarystyczny dryl i wojskowe gadżety, którymi z lubością się posługuje. Bezmyślnie akceptuje bestialstwo swych mocodawców. Przerażona jego opowieściami Karla na próżno usiłuje odwrócić rozgorączkowaną uwagę Helvera. Helver nie chce jeść, nie chce odpocząć. Niespodziewanie zaczyna uczyć Karlę musztry. Czyni to z coraz większym okrucieństwem. Karla ze zgrozą stwierdza, że on postępuje tak dla jej dobra. Słyszał bowiem o Karli nieprzychylne opinie. Czyżby i ona była "ścierwusem"? To przecież nie może być prawda. "Ścierwusy" nie potrafią stawać na baczność, czołgać się i maszerować, a Karla potrafi. No, jeszcze niezupełnie, ale z pewnością wkrótce się nauczy. Po krótkim paroksyzmie szału Helver uspokaja się. Potem niespodziewanie do ataku przystępuje Karla. Za pretekst służy rzekome wyrzucenie przez Helvera jej zdjęć z dawnych lat. Kobieta zaczyna okładać Helvera pięściami, miota wyzwiska. Wynika z nich niezbicie, że Helver od urodzenia jest pod stałą opieką psychiatryczną...
Ten kameralny dramat to wzruszająca i – niestety – bardzo aktualna opowieść o pragnieniu miłości i bezpieczeństwa w czasach rodzącego się totalitaryzmu, o tym, że granica pomiędzy normalnością a szaleństwem, czułością a okrucieństwem bywa zaskakująco cienka, a zło, które czai się za drzwiami nie jest tak straszne, jak to tkwiące w ludzkich sercach. Twórcy spektaklu ze zrozumieniem przyglądają się człowiekowi, który musi dokonać niełatwego wyboru pomiędzy strachem, z którego rodzi się agresja, a odwagą do poświęceń w imię miłości.
W tej sztuce znakomicie splatają się tragedia rodzinna z analizą sytuacji człowieka poddanego presji totalitarnego systemu społecznego. Świetnie napisane role dają duże pole do popisu dla aktorów. Tworzą oni w pełni wiarygodne, psychologicznie skomplikowane postacie. Ascetyczna scenografia dodatkowo uwypukla dramat, który przeżywają. Na pierwszy plan wysuwa się kobieta, która musi wziąć na swoje wątłe barki najcięższe brzemię i dokonać w finale tragicznego wyboru: między złem a złem.
“Noc Helvera” prowokuje do namysłu nad kwestiami palącymi i fundamentalnymi jednocześnie.