"W jednym ze swoich najsłynniejszych obrazów, Caravaggio maluje intymną scenę samotnego Narcyza, spowitego w ciemności, wpatrującego się w swoje jedyne odbicie w wodzie. Gładka jak szkło powierzchnia wody przywraca Narcyza do jego mrocznego wizerunku, a on, oczarowany własnym spojrzeniem, wpada w pętlę nieskończonej tęsknoty. Tym, kogo szuka, jest on sam, ale nie może do siebie dotrzeć. Byli tacy, którzy uważali, że Narcyz był wynalazcą malarstwa. To tak, jakby każdy malarz był przede wszystkim kimś, kto próbuje spojrzeć w mieniące się powierzchnie i zobaczyć siebie, swój czas, swoje miejsce i swoje otoczenie. Ale jednocześnie z oddaniem służy iluzji. Każdy z jego obrazów stara się uwieść i stać się czarującą taflą wody, która urzeka tego, kto na nią patrzy. Ale dzisiejszy Narcyz, uśpiony nadmiarem swoich odbić, przeżywa koszmar. Śni mu się, że czysta woda, która zawsze urzekała go mocą swojego odbicia, powoli zaczyna się pogarszać, bez najmniejszego zakłócenia, zamieniając się w gęstą błotnistą masę. A teraz nie patrzy już na gładką powierzchnię, ale na obojętny basen. Widzi, jak jego obraz rozprasza się w błyskach światła, wchłaniany przez powierzchnię, która już nic nie pokazuje. Teraz nie tęskni już za sobą - tęskni za samą tęsknotą". (Brigita Gelžinytė)