Ta teatralna opowieść o trudach życia czterech sióstr jest jak gobelin, utkany z losów ludzkości, chciwości i nienawiści, i zapiera dech w piersiach już od pierwszych chwil. Każda z postaci ma swoje słabości i wady, które niczym rdza drążą nie tylko ich dusze, ale także dusze tych, którzy ośmielają się wierzyć w dobroć człowieka. Chciwość nie tylko niszczy ludzkie wartości, ale także sieje zniszczenie dookoła - zniszczenie, w którym tonie miłość, współczucie i sumienie. Nic nie jest tu święte, z wyjątkiem jednej rzeczy: samej ironii, która niczym zawadiacki uśmiech nawiedza każde działanie. Ironia jest jak spojrzenie z zewnątrz, z czasów, gdy siostry były szczęśliwe, gdy nie znały jeszcze chciwości, gdy nie zdawały sobie jeszcze sprawy, że życie może być tak okrutne. Chociaż temat jest poważny, a trudności niszczą losy bez litości, nad całym tym trudem unosi się lekka zasłona ironii. Takie życie nie jest czarno-białe, a pomiędzy nimi zawsze pojawia się delikatny uśmiech, czasem cichy, czasem gorzko słyszalny - to właśnie ironia, którą wszyscy rozpoznają, która jest każdemu bliska, ponieważ to, co się dzieje, to nie tylko historia życia sióstr. To historia nas wszystkich.