Za każdym razem, zanim rozpocznę nową pracę, muszę zakochać się w idei tej pracy i dążyć do ideału. To mnie opętuje. Prześladuje mnie, chcąc być najbardziej pożądaną dominą. To jest moment, w którym pomysł ma stać się ciałem, a ja muszę pokochać to ciało, zanim się narodzi. Jest coś niezwykle słodkiego w tej inspiracji, rodzaj kleptomańskiego erotyzmu, wykradania pomysłów z zakamarków własnych intymnych neuronów i rozbierania ich na widok publiczny. Eksponowanie myśli w formie obrazów jest zawsze wyzwaniem, niezależnie od doświadczenia. Ale zanim wyruszę, muszę dokładnie wiedzieć, dokąd zmierzam. Dla mnie jest to umowa z samym sobą. Nawet jeśli zawsze jest jasne, że ideał jest nieosiągalny, jestem fanatycznym idealistą podczas procesu twórczego. Muszę wierzyć, inaczej medytacja nie przyniesie owoców. Przekazuję wizję, którą tworzę poprzez obraz. To czysto osobista rzeczywistość. Ta osobista rzeczywistość jest dla mnie rzeczywistością absolutną, ponieważ zawiera najwięcej prawdy. Prawdziwe życie interesuje mnie tylko jako ciekawskiego obserwatora, który daje upust mojej wyobraźni.
Każdy może zobaczyć moje serce, moją duszę, mój umysł w całkowitej nagości i ma prawo do wyrobienia sobie własnej opinii na temat mojej wewnętrznej rzeczywistości. Kiedy zanurzam się prosto w tworzenie, zawsze staram się pozostać otwarty na siebie, nie tracić dziecięcego entuzjazmu, nie gonić za pseudointelektualnymi pretensjami. W końcu kreatywność to dla mnie najlepszy narkotyk, który można brać bez ograniczeń, a którego jedynym skutkiem ubocznym jest utrata poczucia rzeczywistości. Biorę go więc codziennie, trzy razy po posiłku, bez ograniczeń i wszędzie. Wszystko musi być robione z umysłem i tylko po to, by kochać i tworzyć bez umysłu.