Dla mnie malarstwo jest niespełnionym marzeniem, pragnieniem powiedzenia czegoś...
Kiedy dorastałem, uwielbiałem rysować - używałem patyka na ziemi, aby rysować samochody podczas spaceru wzdłuż nabrzeża Nėries. To było jak codzienny rytuał spacerów...
Później, w 3-4 klasie, kolega z klasy bardzo ładnie rozlewał akwarele, ale ja nie mogłem tego zrobić - byłem bardzo zdenerwowany.
Marzyłem, żeby też się tego nauczyć....
Później, gdy miałem 12-13 lat, zobaczyłem chłopca w obozie pionierskim Jauri rysującego samoloty z II wojny światowej - jak na zdjęciu.....
Spędzałem lato w Radviliškis w domu Aety, a ona była niewykształconą artystką, pracującą wówczas w kotłowni, która rysowała portrety swoich sąsiadów na bielonych ścianach kawałkiem węgla. To też zrobiło duże wrażenie.
Zacząłem rysować ołówkiem samoloty, czołgi. Ciocia oczywiście mnie pochwaliła, zachęciła...
Później zacząłem rysować gwaszem, bo ciekawie było mieszać kolory, jak w farbie olejnej.
Kiedy ciocia napisała dwa listy o technologii malarstwa olejnego, zacząłem rysować olejem....
Więc była potrzeba rysowania i nie zaprzeczę, że nadal jest, ale coraz mniej czasu zostaje na to hobby....