Reżyser Ignas Jonynas zadebiutował w Teatrze Młodzieżowym trzy dekady temu. Potem zajął się kinematografią i stał się jednym z najciekawszych współczesnych litewskich twórców filmowych. W przerwie między kręceniem nowego filmu Jonynas powrócił do Teatru Młodzieżowego. Do nowej produkcji wybrał sztukę "Syn" współczesnego francuskiego dramaturga Floriana Zellera. Jest to ostatnia część trylogii dramatycznej rozsławionej przez Floriana Zellera (pozostałe dwie to "Ojciec" i "Matka"). Ten dramaturg, który podbił światową scenę, zagłębia się w tematy, które są wrażliwe i aktualne dla wielu, zakorzenione w codziennym życiu zwykłej rodziny. Dotyczą one psychologicznych i duchowych traum współczesnego człowieka, które są ukrywane, ponieważ nie przystają do standardów wyznaczonych przez społeczeństwo.
Sztuka "Syn" została zainspirowana osobistymi doświadczeniami Zellera. Ma on dwóch synów i zadedykował sztukę jednemu z nich, który cierpiał na chorobę psychiczną. "Znam te emocje i niektóre sytuacje nie są mi obce. Jako ojciec czułem się bezradny - wydawało się, że jesteś sam. "W Synu dzielę się swoimi emocjami, staram się pomóc tym, którzy przez nie przechodzą i walczyć ze wstydem, który odczuwają". - mówi Zeller. Dla niego ważne było, aby rozmawiać o niepełnosprawności umysłowej, przełamując tabu: "Powinniśmy mówić o tym otwarcie, czując, że nie jesteśmy sami w tej podróży i że nie ma wstydu w proszeniu o pomoc w kryzysie. Tak wielu ludzi teraz cierpi. Wygląda na to, że przechodzimy przez poważny kryzys zdrowotny po covido, a wiele osób nie wie, jak sobie z tym poradzić, między innymi dlatego, że czują się winni i zawstydzeni."
W przeciwieństwie do Ojca, celem Zellera w Synu była wyraźna liniowa akcja prowadząca do przewidywalnego finału. W ten sposób starał się zbliżyć akcję sztuki do klasycznej tragedii, w której nie można zmienić ustalonej linii. Poprzez to dramaturg stawia przed bohaterami sztuki, przede wszystkim rozwiedzionymi rodzicami nastoletniego Nicolaia, oczywiste pytanie, którego nie da się w żaden sposób uniknąć. I niczego nie wyjaśnia: "młody człowiek cierpi i nie wiemy dlaczego". Sztuka nie odpowiada na to pytanie. Myślę, że to właściwa droga, ponieważ odzwierciedla życie. Czasami nie ma żadnych wyjaśnień i trudno jest zaakceptować tajemnicę, jak czarną dziurę, ponieważ zawsze szukasz odpowiedzi, wyjaśnień, a kiedy ich nie znajdujesz, zaczynasz myśleć: "Co zrobiłem, jako ojciec, aby to przydarzyło się mojemu synowi?"."
Według reżysera I. Jonynasa, "głównym bohaterem sztuki Syn nie jest nastolatek Nikolia, wokół którego kręci się cała fabuła, ale jego ojciec Pierre. To on staje przed największym wyzwaniem w swoim życiu, kiedy zakłada nową rodzinę po rozwodzie z matką syna. Zupełnie nieświadomy stanu psychicznego syna, a może podświadomie nie chcący się do tego przyznać, ojciec próbuje go ratować, aż do momentu, w którym sam zostaje zdezorientowany przez własne życie. Miłość rozwiedzionych rodziców do syna, bez możliwości zrozumienia go, prowadzi do tragicznego wyniku. Według Jonynasa "w życiu, podobnie jak bohater sztuki Pierre, często twierdzimy, że 'wszystko będzie dobrze', 'wszystko się ułoży'. Co się ułoży? Nasz kod genetyczny? Życie? Życie codzienne? Nasze rozpadające się związki? Przyszłość? Wszystkie te pytania fatalnie wiszą nad bohaterami sztuki i właśnie wtedy wyłania się jej zasadnicza oś tematyczna - jak pragnąc szczęścia unieszczęśliwiamy bliźnich, a tym samym samych siebie. Aby wyjść z tego impasu i schematycznych rozwiązań ratunkowych, być może należałoby poszukać radykalnie innego stosunku do własnego ego, podjąć wysiłek ponownego pojmowania życia jako podstawowej wartości ludzkiej egzystencji, a jeśli to jeszcze możliwe, spróbować odkryć paradoks, który pozostawiłby nam nadzieję na istnienie świata humanistycznego, świata, w którym chciałoby się raczej pozostać niż odejść..."